Blog

Nie bój się medytować

by in Blog 28 września, 2022

W dzisiejszych czasach, to dobre i zasadne pytanie. Szczególnie, gdy zadamy je, opierając się o nasze poczucie szczęśliwości. Nie trzeba się długo nad nim zastanawiać, aby znaleźć właściwą odpowiedź. Jesteśmy przekarmieni na planie fizycznym, ale niedożywieni w sferze duchowej. Nie dotykam tutaj absolutnie sfer religijnych i odrębności wyznania. Miłość uniwersalna nie zna podziałów. Obecnie najbardziej znane nam miejsca na duchowe inspiracje to świątynie, które niestety coraz częściej zmieniają swoje przeznaczenie i przeobrażają się w biblioteki, restauracje czy hotele.

Skupmy się jednak wyłącznie na płaszczyźnie naszego kontaktu z matką naturą i poziomie transcendentalnym, czyli naszym holistycznym „radioodbiorniku” nastawionym na duchowy pokarm.

Obecnie coraz bardziej modne staje się tzw. „świadome życie”. Cokolwiek to znaczy chodzi o dynamicznie rozwijającą się branżę „Wellness”, w której nowoczesny człowiek wypowiada się o rewitalizacji holistycznej w kategoriach materii, gdzie duchową strawę zastępuje przykładowo masaż relaksacyjny okraszony okładem z ciepłych kamieni. Jest oczywiście wspaniały! Ale przecież nie nakarmi naszego „ptaszka”.

Użyję tu pewnej metafory, bo chodzi o samą duszę. W pięknej klatce mieszka nasz wspaniały skrzydlaty przyjaciel. Troskliwie dbamy o jego małe mieszkanie. Jednak pewnego dnia ptaszek przestaje śpiewać. Okazuje się, że zabrakło mu właściwej strawy. Ziarna, w postaci niedzielnej mszy lub kilku zdrowasiek, mogą na chwilę przywrócić mu dawny błysk. Co zrobić, aby na stałe powróciła jego dawna radość?

Miasta pękają w szwach. Od tętniącego ruchem życia. Czy w tym natłoku i szybkim przepływie informacji możliwa jest medytacja i chwila kontemplacji? Wielki szczęściarz, który posiadł taką moc, aby w tym wielkomiejskim zgiełku, znaleźć spokój i… odwagę, aby wyłączyć telefon i udać się na duchowy lunch.

Spokój ducha? Gdzie go możemy jeszcze poszukać? W tym samym czasie, kiedy gonimy za sukcesem w wielkim mieście, lasy praktycznie opustoszały. Wystarczy wybrać się w niedzielę do galerii handlowej i zaraz potem na łono dzikiej natury, aby się o tym przekonać. Śpiew ptaków, szum wiatru i świeże powietrze przegrywa dziś z wdychaniem spalin w wielkomiejskim zgiełku.

Co oznacza być szczęśliwym?

Czy zagłodzony „ptaszek” jest już niepotrzebny? Czy zdominowany przez EGO świat materialny, to jedyny wybór na drodze do szczęścia? Dzisiaj całkowicie zapominamy, że do harmonii w kategoriach „holistic” może doprowadzić wyłącznie zrelaksowane ciało i umysł. Oczywiście ze wskazaniem na odpowiedni „duchowy jadłospis”. Modlitwa. Medytacja. Kontemplacja. Metaforycznie w kategoriach czysto materialnych byłaby to kolejno: przystawka, danie główne i deser. Ale kto obecnie medytuje?

Medytacja, jak wiemy, wywodzi się z kultury wschodniej, ale nie jest tajemnicą, że również chrześcijanie mają bardzo bogate doświadczenia w tej mistycznej praktyce. Choćby „ojcowie pustyni”. Przy okazji polecam książkę Freemana „Medytacja chrześcijańska”. Warto zwrócić uwagę, że bardzo blisko frazy medytacja znajduje się joga. Obecnie coraz bardziej spopularyzowana. W naszym kraju rozwija się niezwykle dynamicznie. I bardzo dobrze! Jednak nauczyciele, poza psychofizycznymi ćwiczeniami, poświęcają niewiele czasu samej praktyce medytacyjnej. Moja córka kiedyś pochwaliła się na lekcji religii, że jej tata medytuje. W zamian usłyszała, że to praktyki okultystyczne i niebezpieczne. Czy Polacy boją się medytować? Codziennie idziemy spać i zamykamy oczy na wiele godzin, ale jak trzeba usiąść i przymknąć oczęta na kilkanaście minut, wsłuchując się we własny oddech, to większość z nas trzęsie portkami ze strachu, już po chwili medytacji, otwierając oczy z przerażeniem. A szkoda, bo medytacja to najlepsza karma dla naszej zagłodzonej ptaszyny.

Co więc należy zrobić, aby zachęcić do medytacji?

Łatwo ulegamy modom i trendom. Często, wpadając w pułapkę lansowych diet. Dukan pokazał jak łatwo to zrobić globalnie. Więc może warto spopularyzować nową dietę? Dieta duchowa? Medytuj i chudnij! Slogan brzmi zaskakująco, ale warto pamiętać, że tylko rozproszony umysł łatwo ulega pokusom. Kiedy nasz „ptaszek” śpiewa od rana do wieczora, i mamy regularny kontakt z naturą, to z pewnością dokonamy świadomych wyborów. Nie kupimy śmieciowego jedzenia, nie zjedziemy po hot doga na stację benzynową, nie będziemy godzinami czytać bzdur w Internecie, a co najważniejsze będziemy bardziej świadomi po co tutaj jesteśmy. Bo medytujący umysł jest krystalicznie czysty. Tylko w pełni zrelaksowana istota może zatrzymać obłędne koło nadprodukcji, wyrywając swojego ptaszka ze szpon korporacyjnego myślenia. To, które doprowadziło do naszego przekarmienia na planie materialnym i chorób cywilizacyjnych. Warto zwrócić uwagę, że medytacja nic nie kosztuje. Może potrzeba tylko odwagi, aby odnaleźć kilkanaście wolnych minut w napiętym harmonogramie dnia. Polecam!

Leave a Reply